Hej! Ten blog istnieje już od jakiegoś miesiąca, a postów brak postanowiłam to zmienić. O czym właściwie jest ten blog? Cóż, będę tu pisać wymyśloną przeze mnie historię. Nie, to nie jest fanfiction. Od razu ostrzegam o dość wulgarnym języku i (w pewien sposób) brutalnych scenach (nie w tym rozdziale). To chyba koniec tej krótkiej notki, zapraszam do czytania.
========================================================================Chciałabym opowiedzieć ci pewną historię... Nie wiem jednak, jak to wszystko rozpocząć, ucenzurować, skrócić, a nawet po prostu ująć w słowa. To szczególnie trudne, bo nie możesz dowiedzieć się, kim tak naprawdę jestem. Na pewno dane ci było usłyszeć o mnie pogłoski. Nawet moje alterego, które sama stworzyłam jest znane. Nie mówię, że lubiane... Co nie zmienia faktu, że wolę przedstawić się jako ktoś inny. Powinnam w końcu powiedzieć coś istotnego. Może zacznę od dnia tak oddalonego od głównego wątku, ale jednocześnie niesamowicie ważnego. Było to cztery, a właściwie czterysta lat temu. Miałam wtedy 15 (lub 150, jak kto woli) lat, a na dźwięk mojego imienia ludzie uciekali w popłochu. Już wtedy postanowiłam nie pokazywać najciemniejszej z moich i tak mrocznych stron. Głęboko w swoim ciele ukryłam zasoby destrukcyjnej energii. A ta czekała spokojnie na swój powrót... Powrót, którego za żadne skarby nie planowałam.
Codziennie słyszę imię, które nie ma ze mną teraz nic wspólnego. Imię potwora, który rozlewał krew innych niszcząc przy okazji całe miasta, a także dziewczynki, która nie była dość silna by zabijać. Jakie to jest dziwne... Najwyraźniej zło i dobro zmieszało się we mnie i tak oto stałam się zwykłym, bezlitosnym zabójcą. Uśmiercam, ale nie robię większych zniszczeń. Taka właśnie jest moja rasa Musimy coś jeść, a krew nam nie wystarcza. Zabijaj albo zgiń. To trochę przereklamowana zasada, ale co możemy poradzić, gdy rządzą nami 5000 letni członkowie Rady.
Wampiry gardzą wszystkimi, nawet innymi ze swojej rasy. Dzielimy się na kilka grup. Małoletnich, do 120 roku życia, pełnoletnich do 180 lat i dorosłych - powyżej. Tymczasowo trzymam się w drugiej grupie. Oprócz tego jestem czystokrwista. Wampiry są dumne. Patrzą na więzy krwi. Naszymi władcami są ci o najczystszej linii. Królowie mają stuletnią kadencję. Tymczasowy ma 878 lat i ponad dwadzieścia pokoleń czystokrwistych w rodzinie.
-Nazywaj mnie Vida, idiotko! - syknęłam.
-Oczywiście, panienko Morgenstern. Ojciec panienkę wzywa na dół - powiedziała cicho, spuszczajac głowę.
-Znowu? Czy to ma związek z Jellal'em?
-Nie mam pojęcia, panienko Vido.
-Nazywaj mnie Vida, idiotko! - syknęłam.
-Oczywiście, panienko Morgenstern. Ojciec panienkę wzywa na dół - powiedziała cicho, spuszczajac głowę.
-Znowu? Czy to ma związek z Jellal'em?
-Nie mam pojęcia, panienko Vido.
Jęknęłam cicho.
Jellal jest synem Wampira z rady. Kiedy mieliśmy jakieś 130 lat, spotkaliśmy się i razem bawiliśmy. Dla mnie był tylko kolegą, ale po miesiącu nasi rodzice się poznali i nic nie znaczącą znajomość szlag trafił. Tak więc, zostałam oficjalnie sprzedana. On też się temu sprzeciwiał, ale z roku na rok dostrzegał w tym wszystkim zyski. Nasze relacje tak bardzo się zmieniły. Kiedyś najlepszy przyjaciel, teraz osoba wywołująca u mnie mdłości. Spotykam go raz na dziesięć lat i za każdym razem jest tak samo - czas i miejsce ślubu, plany na miesiąc miodowy, suknia, kwiaty i tym podobne weselne gówna.
Wcisnęłam się w ciasną, czerwoną suknię, której szczerze nienawidzę. Pozbyłam się kilku kołtunów i umyłam zęby. Nie mam zamiaru się odstawiać dla ojca. Założyłam naszyjnik, kiedyś należący do mojej młodszej siostry. W zaświatach jej się nie przyda. Schowałam inny łańcuszek pod materiał. Zawsze mam go na sobie. To więzienie dla mojej demonicznej mocy. Zapięta na nim złota kłódka, nie daje o sobie zapomnieć. Ciężka, duża, ocierająca się o skórę ostrymi kantami. Moja klatka piersiowa jest przez nią cała posiniaczona, a płytkie rany oraz strupy tworzą siatki.
Wyszłam z pokoju. Na parterze przypomniałam sobie o braku butów, ale gdybym się wróciła i przy okazji, Bogowie brońcie, spóźniła się... wyrwanoby mi kły. One odrastają, ale za każdym razem są coraz słabsze. Nigdy jeszcze tego nie doświadczyłam, bo starałam się zbytnio nie narażać, a rodzice raczej puszczali moje buntownicze zachowanie mimo uszu. Nawet bez doświadczenia, mogę stwierdzić, że to dość nieprzyjemna kara.
Zobaczyłam Jellal'a siedzącego w jadalni. Miał kruczoczarne, lekko przylizane, krótkie włosy. Jego pomarańczowe tęczówki były skierowane w moją stronę. Lekko krzywy nos i zgięte w uśmiechu usta. Około metra siedemdziesięciu wzrostu. Typowa budowa ciała. Dość przystojny, wiele dziewczyn dałoby sobie ręce uciąć, by być na moim miejscu. Przyspieszone tętno - pijany. Grupa krwi: ABRh -. Zero problemów z sercem, słabe kości. Idealny obiad. Wiem, że on robił to samo. Przyglądał się każdemu milimetrowi mojego ciała szukając wad i zalet. Moje usta wykrzywiły się w złośliwym uśmiechu. Spodziewałam się rozmowy o nim, ale nie z nim.
-Vida, kochanie! Kope lat - chciał się przytulić, ale kopnęłam go na drugi koniec pokoju.
-Czego on tu chce? - syknęłam przez zęby.
-Mieliśmy się pobrać za 3 lata, prawda? - zapytał jakby nic się nie stało.
-Właściwie to za 300 - stwierdziłam nadal nieprzyjemnym tonem.
-Przestawiłaś się na ludzkie? Zabawne. Wracając, zmieniliśmy datę. Za niecałe dwa lata staniesz się nową damą z linii Heartfillia.
-Vida, kochanie! Kope lat - chciał się przytulić, ale kopnęłam go na drugi koniec pokoju.
-Czego on tu chce? - syknęłam przez zęby.
-Mieliśmy się pobrać za 3 lata, prawda? - zapytał jakby nic się nie stało.
-Właściwie to za 300 - stwierdziłam nadal nieprzyjemnym tonem.
-Przestawiłaś się na ludzkie? Zabawne. Wracając, zmieniliśmy datę. Za niecałe dwa lata staniesz się nową damą z linii Heartfillia.
Przerażała mnie wizja mieszkania w Miltonport. Same staruchy i ich zawsze szczęśliwe, rozpuszczone dzieci. Nawet w nudnym Darkville jest lepiej. Przynajmniej nie musisz mieć honoru, a zabicie drugiego Wampira ciągnie za sobą tylko darmowy posiłek.
-Rozumiem, pojawię się pod twym zamkiem dwudziestego dziewiątego lutego. Mam jednak jeden warunek... Zrezygnuj z rady. Nie zamierzam przez kolejne lata siedzieć w jadalni i jeść pseudo eleganckie dania typu "spaghetti z żyłek i tętnic". Strasznie mdłe. Wszystko smakuje lepiej zaraz po zabiciu, nie uważasz, ojcze?
-Powaliło do reszty?! - krzyknął Jellal.
-Nie szkoda ci kłów na mówienie takich bzdur? - warknął ojciec.
-Tak myślałam... więc mam plan B. Dajcie mi spokój. Niech nikt mnie nie budzi, nie karmi, nie szuka. Aż do mojej usranej śmierci - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Vida, Vida... Nigdy się nie zmienisz, co? Zawsze będziesz buntowniczką... samotną duszą, zabójcą. Cóż, zgadzam się na twoje warunki. Nie obchodzi mnie co będziesz robić, bylebyś nie straciła urody - szepnął mi do ucha, poczułam jego alkoholowy oddech na szyi. - Przyzwyczajaj się do obcasów... albo jakichkolwiek butów.
-Powaliło do reszty?! - krzyknął Jellal.
-Nie szkoda ci kłów na mówienie takich bzdur? - warknął ojciec.
-Tak myślałam... więc mam plan B. Dajcie mi spokój. Niech nikt mnie nie budzi, nie karmi, nie szuka. Aż do mojej usranej śmierci - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Vida, Vida... Nigdy się nie zmienisz, co? Zawsze będziesz buntowniczką... samotną duszą, zabójcą. Cóż, zgadzam się na twoje warunki. Nie obchodzi mnie co będziesz robić, bylebyś nie straciła urody - szepnął mi do ucha, poczułam jego alkoholowy oddech na szyi. - Przyzwyczajaj się do obcasów... albo jakichkolwiek butów.
Umowa krwi. Miły rytuał, polegający na podaniu sobie poplamionych czerwoną cieczą rąk. Gdy jednak dochodzi do umowy przedmałżeńskiej, trzeba pocałować drugą osobę w rozcięte wargi. Usta Jellal'a były lepkie i zimne, a w oddechu wyczuwało się ogromną ilość procentów. Nie zamierzam nawet opisywać tego okrucieństwa, bo po co? Gdy tylko się oderwał, przejechałam rękawem po ustach, by pozbyć się krwi, śliny oraz pozornego dotyku jego warg. Ten tylko lekko się uśmiechnął pokazując przy okazji jeden z kłów. Zmienił się. A razem z nim miał zmienić się świat...
I tak oto rozpoczyna się moja historia. Historia osoby samolubnej, samodzielnej, samotnej, ale nie samodestrukcyjnej. Wampira, który zabija bez poczucia winy. Nadnaturalnej, która przez jeden rok zniszczy życie wszystkim w okolicy, a to wszystko przez kogoś kto po prostu nie był chamem.
Poznaj mnie.
Jestem Vida Morgenstern.
Poznaj mnie.
Jestem Vida Morgenstern.
Czystokrwista.
========================================================================
========================================================================
Tak oto kończy się prolog ^ ^ Mam nadzieję, że się podoba. Proszę, komentujcie, to naprawdę motywuje do działania. Pap, przypadkowi czytelnicy!
Zuza Zuziek, niedługo Susan Keily